Jadowita galareta
Jakież to miłe uczucie, leżeć na ciepłym piasku. Lekka morska bryza muska ciało i łaskocze, w oddali słychać głosy śmiejących się plażowiczów. Wszystko to takie, jakby działo się gdzieś poza czasem i przestrzenią, nie tutaj... Przymykając lekko oko i pogrążając się w tym błogostanie prawie odleciałam. Prawie. Pan Dziobak przybiegł na kocyk z wrzaskiem godnym prehistorycznego potwora. - Bazyl w wodzie !!! Z galaretą na ogonie i syczy !!! Wyrwana brutalnie z błogostanu niemyślenia i zmuszona do czynności intelektualnych oraz bliższa zawału serca od tych dziobakowych wrzasków, rycząc również jak T.rex, zapytałam : - Kto syczy ?! Galareta ? !!! - Bazyl syczy, bo go galareta zjada !!! ...no nie, poziom abstrakcji podniósł się w jednej sekundzie do poziomu równego co najmniej Burgh Dubai, ale natychmiast pobiegłam na odsiecz Bazylowi, zdolna roznieść w proch galaretę, czymkolwiek by nie była. Gdy dobiegłam na miejsce, ujrzałam Bazyla taplającego się przy brzegu i usiłującego strząsn