Karpika ?
Wigilia. Ale przed wigilią szaleństwo domowe. I co z tego, że sprzątamy na bieżąco, i co z tego, że gotujemy codziennie, i co z tego, że regularnie robimy zakupy ? ? ? Pan Dziobak i Bazyl od kilku dni coś knuli. Szeptali sobie na uszko, chodzili z kartką papieru i notowali... Nie powiem, bo bym skłamała - dzielnie pomagali w domowych pracach. Pan Dziobak bez szemrania wyczyściła sam sobie akwarium, a Bazyl pięknie wyrolkował swoje posłanko i moje legginsy. Panowie poszli nawet do warzywniaka po kapustę, groch i suszone śliwki. Oj, coś mi nie pasowało w takim zachowaniu, oj podejrzane... Parę dni przed wigilią spadł śnieg i chwycił mały mrozik. Pan Dziobak nienawykły do takiej aury biegał po trawniku z wywalonym jęzorem, łapiąc tymże śniegowe gwiazdki. Bazyl patrzył na to dziobakowe szaleństwo pobłażliwie, acz nie ruszał pupy z ciepłego kaloryfera. W między czasie wybieraliśmy się po choinkę i karpia. Po karpia ? Bazyl jak nie kot, popatrzył na mnie jakoś tak dziw