Tadzio przyjechał !
Początek lata, a już żar lał się z nieba. Pan Dziobak ledwo dychał, chowając się w najgłębszym kącie łazienki, bo tam najchłodniej. Wentylatory pracowały pełną parą, ale cóż...mieliły tylko gorące, wilgotne powietrze nie dając ochłody.
Wszyscy czekaliśmy aż nadejdzie wieczór, bo wtedy miał do nas zawitać nowy członek rodziny, kocurek Tadzio. Maluszek miał przyjechać z internetów, a właściwie z fundacji adopcyjnej. Pan Dziobak wypatrzył go w sieci i tak długo marudził aż w końcu zgodziłam się na adopcję.
- Wiesz, bo on, ten Tadzio na fajnego wygląda - przekonywał mnie Pan Dziobak, tylko imię ma takie starodawne. Myślisz, że będzie fajny jak ma tak na imię ?
- O matko kochana ! - niechże ta mała dzióbata stwora przestanie już kłapać, głowa boli...
- A, bo nie może być Gienio, albo Jarosław?
- Oj tam, bo nie wytrzymam, a poczekajże jeszcze te dwie godziny, aż przyjedzie - przemawiałam do głęboko ukrytego dziobakowego rozsądku, lecz Pan Dziobak burczał tylko pod dziobem w bliżej nieokreślonym języku. Odpuściłam zatem i przyszykowałam sobie mrożoną kawę.
Późnym popołudniem przyjechał Tadzio i z uśmiechem na kociej buzi powiedział :
- Cześć, jestem Tadzio - po czym bez zbędnych ceregieli dyplomatycznych, wyciągnął się jak długi na stole...
Panu Dziobakowi dziób opadła z wrażenia.
- Ale, że jak na stole ? Na stole nie wolno !
- Kotu wolno - zamruczał Tadzio.
Kot, czyli felis domestica, udomowiony tak dawno, że nawet najstarsi ludzie nie pamiętają kiedy. Zbudowany z głowy, brzuszka, czterech łap i ogona. Podzielony jest na strefy "tak, tu możesz głaskać", a "tutaj nie dotykaj". Dużą część brzuszka zajmuje żołądek, który jest zazwyczaj głodny i domaga się pożywienia w każdej możliwej do przejedzenia ilości...a w sumie w ilości niemożliwej, również. Należy zwracać szczególną uwagę na to, żeby żołądek nie pochłonął szeleszczącej folii, ani papierka po cukierku, bo brzuszek się rozchoruje i trzeba będzie poprosić o pomoc weterynarza, którego koty po prostu nie lubią.
Koty domowe wyposażone są również w mruczałkę, umiejscowioną w gardziołku i powodującą mruczenie kota, kiedy jest on szczególnie szczęśliwy, albo podenerwowany. Jednak jednego i drugiego nastroju nie da się pomylić. Koty zaopatrzone są również w zęby i pazury, których używają umiejętnie i przemyślanie, np. jak chcą dostać mięso, zaczynają drapać fotele. Kot, to jednak głównie stan umysłu, który trzeba ogarnąć i zaakceptować bez zbędnych dyskusji.
I tak też, bez zbędnych dyskusji zaakceptowaliśmy Tadziutka, który okazał się być uroczym i słodkim kociakiem. Nie marudzi, uczestniczy aktywnie w domowej codzienności. Zdarza się mu ukraść kiełbasę z kanapek albo kawałek sera, ale zawsze tym łupem chce się dzielić z Panem Dziobakiem.
A czy wiedzieliście, że u kotów w zasadzie nie ma obojczyków w szkielecie ?
Na stole leżę
A tutaj też leżę :)
Ziewam
Mame, dej kulkę, dej...
Jestę Królę
Komentarze
Prześlij komentarz